Najdziwniejsza osoba, którą spotkałam w więzieniu, część II

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

 

 

 

 

Najdziwniejsza osoba, jaką spotkałam w więzieniu, jest zabawna i wszystko robi na opak. Jeśli się ją o coś prosi, nie da, nie pomoże. Jeżeli słowem się nie odezwie człowiek, to zrobi wszystko, aby tylko uwagę na siebie zwrócić. Jest zabawna, gdyż swoją bezczelność obraca w żart i nie można się na nią gniewać. Potrafi zawsze rozbawić, ale bywa też milcząca jak trup.

Opiszę pewną sytuację: szuka czegoś, a okazuje się, że ma to tuż przed nosem, a gdy już ma z tego skorzystać, to okazuje się, że to nie jej. Zawsze ma poczucie humoru. W zasadzie mało to ciekawe, ale… czy też dziwne?

Evenement 82

Wielu dziwolągów spotkałam w tym miejscu, ale po raz pierwszy w życiu spotkałam osobę, która myje się na sucho. A dokładniej wygląda to tak: w pierwszej kolejności moczy delikatnie włosy wodą niewielkiej ilości, następnie zawija je w ręcznik i przechodzi do tak zwanego następnego etapu – miski z wodą bez mydła w użyciu, czy też innych środków służących do mycia się. Bierze jeszcze jeden ręcznik, zamyka się w kąciku celowym, wykonuje higienę osobistą w całkowitej ciszy. Po półgodzinnym mniej więcej myciu wychodzi z tym samym ręcznikiem na głowie, podczas gdy drugi jest zupełnie suchy. Czystą wodę z miski  wylewa do zlewu na celi, zamiast wylać ją do miski klozetowej. Ale to jeszcze nie koniec zachowania tej osoby niezmieniającej nawet bielizny: nakłada warstwy balsamu samoopalającego. Dobre co ?

Barbarka

Bardzo dziwny i śmieszny przypadek, jaki spotkałam w tym miejscu, to dziewczyna, Romka, która nigdy nie pracowała na wolności, a w więzieniu pragnęła zrobić karierę i podjąć pracę. Nasz żart, że można tu wyprowadzać za pieniądze psy na spacery, potraktowała poważnie. Kiedy okazało się, że to niemożliwe, zrobiła ogromną awanturę wychowawcy i dyrektorowi zarzucając dyskryminację, rasizm i brak kompetencji… Używała przy tym wszelakich bardzo barwnych przekleństw. Nie mogąc się pogodzić z utraconą szansą na uzyskanie pracy, która oczywiście nie istniała w ofercie więziennej, przez cały tydzień wyklinała służbę więzienną i prezydenta.

Daria

EWENEMENTY W ZK

Antagonizmy między….. ID i Ego, Ego i Superego są tu zbędne… W ZK  jest istny festiwal dziwnych i wręcz nierealnych, jeżeli się ich nie spotka, osobowości. Plejada gwiazd, tylko czerwonego dywanu brak ;). Oto dwa przykłady z TOP TOPU:

Hogata – przekonywała wszystkich, że „ syndzia powiedział, że ona wyjść musi, bo dosyć ma pobytu w tym więzieniu”, poza tym była zrozpaczona bo „nie ma dziur w płucach„ … i te re re.

Poetka – rozumiem stawianie sobie celów, dążenie do doskonałości, pasje, ale nie łammy zasad logiki i nie nazywajmy urywków tendencyjnych tekstów z „disco z pola” przeplecionych prostackim rymem POEZJĄ. A jak ją zapytałam, na kim wzorowała zamiłowanie do poezji, odpowiedziała „Kochanowski” – A co z nim ?! Ona – „Podoba mi się”. Ale co, to już nie wie….

Oczywiście oprócz tych osób jest jeszcze szereg innych, uczulonych na mydło, małpujących, bujających w obłokach, skrzywdzonych przez życie i Temidę… . Same Dziewice Orleańskie. Depresji i chorób wszelakich i ich nowych odmian nie zliczę. Cóż…. leci kabarecik

Ela

 

 

Metafizyka więzienna

 

Dziękujemy wszystkim, którzy odwiedzają naszą „eWKratkę”. To dla nas forma komunikacji, dzięki której możemy wymieniać poglądy, poszerzać horyzonty, próbować się zrozumieć.

Cóż, pobyt w więzieniu, to nie powód do chwały i sławy, niemniej jednak, jest to życiowe doświadczenie, które w konsekwencji może, choć nie musi, uczynić nas mądrzejszymi.

Wiele odwiedzających nas osób, tu na blogu, a także w rzeczywistości podczas widzeń, jest ciekawych jak wygląda więzienne życie. Jak to tak naprawdę jest.

Życie codzienne reguluje porządek wewnętrzny: pobudka, widzenia, spacery etc. Część z nas pracuje, bierze udział w zajęciach kulturalno-oświatowych. Bywa smutno, strasznie przykro, ale i wesoło, sympatycznie, śmiesznie. Samo życie.

To, co nas łączy, oprócz wspólnego adresu, to bardzo podobne postrzeganie czasu. Czas, pojęcie względne – tutaj szaleje. Zauważyłyśmy, wyjątkowo zgodnie, że jeden dzień trwa dłużej niż tydzień. Godziny wloką się niemiłosiernie, gdy jednocześnie tydzień, miesiąc pędzą szaleńczo. Szkoda, że nie do tyłu, że nie da się cofnąć czasu i naprawić przeszłości, czy choćby tylko „wykrzyczanych cofnąć słów” [1]…

Cóż, taki urok czasu, jego i nasza metafizyka.

Do zobaczenia. Pozdrawiam wszystkich gości i ludzi dobrej woli.

-aniucha

[1] Perfect „Niepokonani”

Urlop w więzieniu

1-IMG_20140822_104924

Podczas urlopu dużo czytam, przedwczoraj skończyłam fajną książkę Cobena „Zachowaj spokój”. Codziennie chodzę na spacer, nawet o 8.00 rano. Trochę biegam, jakoś tam jedną nogę próbuję rozciągnąć :). Chodzę na zajęcia, choćby spotkania blogowe, zumba mi się raz trafiła nawet. Trzy razy dodała otuchy mi Wiola z Zielonoświątkowców, sama biedna, a przyszła mnie jeszcze pocieszyć – nie chciałby jej ktoś pomóc w znalezieniu pracy? Dziewczyna skończyła WST, dobrze by się czuła w pracy z trudną młodzieżą, z kobietami z problemami przemocy, w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Aha! Ja płacę podatek!

1-DSC_0985

Pełnoletnia

Kryminał kryminałowi nie jest równy…

5-DSC_0639

Pewnie zaciekawił Was nagłówek… Otóż przebywam w pace niestety 3,5 roku i zapowiada się na jeszcze trochę. Niedawno zostałam przewieziona do aresztu na Grochowie i odczuwam tak wielką różnicę pod różnymi kwestiami, że postanowiłam napisać więcej o moich doświadczeniach z trzech kryminałów ( Kraków, Kielce, Grochów)…

Jest tego trochę do opowiedzenia…

Uroki życia aresztowanego człowieka poznałam w A. Ś. Kraków, gdzie szczerze mówiąc czułam się najlepiej…

Będąc po raz pierwszy w takim miejscu wiele może nas zaskoczyć, w tym oczywiście rozczarować…

Oto jak było: cele mieszkalne z reguły pięcioosobowe, co nie zawsze jest fajne, mając na uwadze przedział wiekowy 23-75! TV na celi była, szafa i piętrowe łóżka, które naznaczają uprane ubrania zawieszone na poręczach… Jedzenie nie było najgorsze. Administracja nie deptała po “piętach”. Była w stanie pomóc. Widzenia przy normalnym kwadratowym stoliku. Możesz usiąść na wytęsknionych kolanach bliskich, przytulić, wycałować – to Twój czas i nikt nie ingerował, byleby oczywiście nie przesadzać z intymnością. Kantyna (sklep więzienny) super wyposażona, więc zakupy zawsze udane. Dzieci nie były przeszukiwane, kiedy nas odwiedzały. Imprezy zorganizowane na Dzień Mamy, Taty, Dziecka. Bardzo dobrze dla rodziców, bo choć godzinę mieli wspólnej zabawy. Byłam akurat kalifaktorką (wydającą posiłki), więc zajęcie miałam, ale tak czy siak zawsze można było zajęcie sobie znaleźć: świetlica – gra w ping ponga, zajęcia kulinarne w czwartek, środa w celach – do dyspozycji prodiż, kuchenka, patelnia, garnek. Powstawały pomysłowe, twórcze potrawy, ale smaczne. Spacer w porze letniej (od 01.06 do 01.09): półtorej godziny. Hurra! Możliwość przystrojenia cel w firanki, swoje osobiste! I pokój był prawie jak w domu. O kwiatki też można było się postarać. Jak pracowałaś społecznie, to aż Ci się chce, bo zaraz Ci wnioseczek nagrodowy piszą za co najmniej 6 godzin. Nie narobisz się, a radocha jest z dodatkowej paczki 5 kg (bo tylko 5 kg Ci przysługuje na 3 miesiące!) albo dłuższe o 30 minut widzenie. Może dziwnie to zabrzmi, ale będąc tam 1,5 roku prócz ogromnej tęsknoty za dziećmi i mamą, nie dało mi się odczuć, że jestem w Areszcie Śledczym…

Natomiast jak mnie znienacka wywieźli w transport na Kielce to oczom nie mogłam uwierzyć. Okropny czas tam spędziłam… Życie się zacięło.

Warunki dużo lepsze jeśli chodzi o cele: 3 osobowe, w miarę czyste. Jedzenie monotonne. Widzenia… odgrodzona blatem od rodziny, a tuż obok siedział następny osadzony/osadzona… Odwiedzający też mieli przeszukania…

Plusem były codzienne telefony po 10 minut; oczywiście jak miałam kartę. Czasami telefon to jedyny kontakt do bliskich, prócz oczywiście listów. Zajęć nie było. Jedna godzina spaceru. Cicho, bezproblemowo.

Grochów… Jestem tu zbyt krótko, by móc już ocenić ten kurort państwowy, ale pierwsze wrażenie mam pozytywne. Każdy dzień coś innego przynosi…

Właśnie dostałam pracę: będę kalifaktorką!

2-DSC_0662

Trzymajcie za mnie kciuki, by mi talerze z rąk nie wypadały.

Pozdrawiam,

Smerfetka